Od połowy lipca w każdej wolnej chwili szwędam się po okolicy z aparatem w celu złapania ciekawych kadrów. Raz jest lepiej, raz gorzej. Cały czas się uczę. Zastanawiam się w jakiej formie publikować na blogu co ciekawsze zdjęcia, czy robić to w formie galerii czy artykułów… Przydałoby się też trochę przerobić aktualną witrynę, niestety nie mam kiedy się za to zabrać. Mam też sporo zaległych zdjęć do wrzucenia, muszę coś szybko wymyślić.
Ten wpis będzie relacją z ostatniej wycieczki, przejechałem około 200 km autem kręcąc się po powiatach pajęczańskim, łaskim, bełchatowskim, być może zahaczyłem też o powiat wieluński. Dzień zapowiadał się obiecująco, od kilku tygodni wreszcie w dniu wolnym od pracy świeciło słońce. Przez cały okres świąteczny nie było praktycznie słonecznego dnia, ciągle tylko szaro buro i ponuro.. Dzisiejszy dzień tj. 12 stycznia 2020 był dla mnie najlepszym dniem pod względem zdjęciowym odkąd śmigam z aparatem – czyli od połowy lipca. Jednego dnia po odbiektym wskoczyły mi: myszołów włochaty, jeleń szlachetny oraz bielik! Wcześniej tylko raz udało mi się sfotografować (prawdopodobnie) myszołowa włochatego oraz jelenie podczas rykowiska, przy czym były to zdjęcia z ogromnej odległości i wyszły one nie najlepiej. Dzisiaj wszystko wyszło niemal idealnie, gdyby ten jeleń jeszcze tak troszkę przystanął… Ale to już chyba byłoby za pięknie. A dzień zaczął się tak…
Kto rano wstaje temu sarna sfotografować się dajeDzień zaczyna się dobrze – pierwszy ptaszek drapieżnyKolejny, prawdopodobnie myszołówWschód słońcaTrzeci drapieżny – idzie dobrze jak na niecałą godzinę jeżdżenia…Sarny. Saren jest wszędzie pełno, na każdym polu, pod lasem, na polanceStadkoSarna w bieguTrzy sarenki na pierwszym planie w trybie “ewakuacja” a tle…Mistrz drugiego planuKolejny myszołów, niestety poza zasięgiemSójka razy trzyJuż kilkanaście razy próbowałem sfotografować sójkę, za każdym razem lipa. Teraz było trochę lepiej chociaż sceneria nie zachwycaJeszcze jeden strzałKwiczoły?StodołaKolejny myszaczek prawdopodobnieDrugi profilNie zdążyłem jeszcze ruszyć z miejsca, patrzę a tu tuż obok drzewa na którym siedział myszaczek przechdzają się dwa żurawieŁadna parkaŻurawie w trybie “drę mordę”Taka sytuacjaŻartowniś, jednak ma głowęMyszołówPtasie drzewoNie wiem co to za jedenTego też nie znam, proszę o identyfikację w komentarzachRzeka Nieciecz, a raczej rów który po niej pozostał. Rzeczka ta miała swe źródła nieopodal mojego rodzinnego Pajęczna jednak w ostatnich latach pod wpływem działania kopalni węgla brunatnego zupełnie wyschła w górnym bieguPoprzednio zbadałem górny bieg – tam również brak wody, postanowiłem jechać wzdłuż Niecieczy aż do ujściaKolejne żurawie. A może to te same? Co za dzień, zwykle potrzebuję kilku dni żeby zrobić tyle zdjęć, ile zrobiłem do tej pory…Dla urozmaicenia – bażanty. Chwilo trwajNieciecz – pojawiają się pierwsze ślady wody, kilka centymetrów ale coś idzie…Tuż za RuścemKolejna prośba o identyfikację, nie ogarniam tych żółtoszarychA co to za kura?Jeśli się nie mylę – to myszołów włochaty., widzę go po raz drugi bądź trzeci od pół roku odkąd jeżdżę z aparatem…Przepiękny ptakMyszołów włochatyKolejmy myszołów, tym razem zwyczajnyMyszołów zwyczajnyFruuuuW poszukiwaniu ujścia Niecieczy dojeżdżam do Widawki, idę wzdłuż brzegu w kierunku ujścia, po drodze mijam wędkarza z dzieciakiem. Idę sobie spokojnie a tu nagle słyszę plusk….To był moment. Zanim włączyłem aparat i wybrałem odpowiedni tryb stado jeleni było już za połową rzeki. Gdyby nie gałęzie aparat wyostrzyłby mi na stado, wyszłoby mistrzowskie zdjęcie, niestety, nie udało się. Widząc jaka jest sytuacja wybiegłem im na przeciwDrogę zablokowały mi rozlewiska, zatrzymałem się i wycelowałem w miejsce gdzie spodziewałem się stadka. Udało się. Bambi i jego harem.Kolega – znawca ocenił jelenia na około 6 latNaliczyłem 9 łani + 1 jeleń = 10 sztuk. Po raz pierwszy trafiłem jelenie z takiej odległości i w takiej liczbie – co za dzień!Ale to nie koniec. Fotografuję sobie spokojnie ostatnie metry Niecieczy – jest już trochę wody, a tu coś się drze, jakby kaczki bądź gęsi…A tu taka brygadaW międzyczasie – na niebie pojawia się klucz żurawi. Co za dzień, kumulacja… 10 sztukWracajac do kormoranów – było ich też niemało, obsiadły całe dwa drzewaKormoranEkipa z góryWracając do Niecieczy – tak wygląda w miejscowości Wiadawa. Mieszkaniec z którym rozmawiałem mówił, że w przeszłości rzeka potrafiła wyjść z koryta podczas wiosennych wezbrań…A tu dla odmiany Grabia w Grabnie, tutaj na szczęśćie woda (jeszcze) płynieKolejny myszołów, który to już dzisiaj? Kilka mi jeszcze nawiało… Ten ma coś w pazurach, początkowo myślałem, że to wąż lub jaszczurka ale chyba coś mu się zaczepiło, jakiś sznurekZdawało się, że ptak przez dłuższą chwilę z tym walczyłNie wiem czy mu się udało – odleciałKolejny raz ten sam ptak, nie wiem co to za jedenPonownie żurawieOraz na drugim planie sarnyA oto gwóźdź programu. Już jechałem w kierunku domu kiedy to rzuciła mi się w oczy boczna droga piaskowa z obu stron porośnięta starymi drzewami, zawróciłem i postanowiłem w nią wjechać. Już z daleka widziałem, że coś siedzi na szczycie ale nie spodziewałem się bielikaA jednak, po pół roku wycieczek z aparatem trafiło mi się jak ślepej kurze ziarno.Pierwsze spotkanie z bielikiem – i oby nie ostatniePustułka spotkana na koniec to taka “kropka nad i”. Jeszcze tylko jej mi brakowało do kompletuWrcając trafiłem też takiego osobnika – niestety siedział tyłem ale widać ewidentnie, że dostał srogi wpierdol bo brakuje mu sporej części upierzeniaDla odmiany – kotełNa sam koniec dnia jeszcze jeden myszołów… Ufff, co to był za dzień. Nie zdziwił bym się już nawet gdyby na koniec przed obiektyw wyskoczyła mi żyrafaZachód na koniec. 12 stycznia 2020 – co to była za niedziela… Oby więcej takich dni!
One Reply to “Wycieczki z aparatem cz.2: oko w oko z bielikiem”
One Reply to “Wycieczki z aparatem cz.2: oko w oko z bielikiem”
Zielony ptak to samiec dzwonca
https://pl.wikipedia.org/wiki/Dzwoniec_zwyczajny