Rakówka z Bełchatowa do ujścia na Widawce

Rakówka z Bełchatowa do ujścia na Widawce

Informacje

  • Rzeka: Rakówka – odcinek Bełchatów do ujścia na Widawce
  • Data spływu: 6 stycznia 2019
  • Dystans: około 21 km
  • Czas spływu: prawie 6 godzin

Mapa spływu

Opis

Po ostatniej, dość ciężkiej przeprawie na Krztyni powiedzieliśmy sobie, że następnym razem popłyniemy coś łatwiejszego, w końcu po co się szarpać zimą? Termin spływu mieliśmy już ustalony, pozostało tylko wybrać rzekę, co okazało się niełatwym zadaniem. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na Rakówkę, odcinek ze startem w Bełchatowie do ujścia na Widawce, co dało nam szacunkowo 19.5 kilometra. Hmm… Wcale nie zapowiadało się łatwo ale skoro nikt nie protestował również się nie wyłamywałem. Co gorsza, na pokonanie trasy za widoku mieliśmy niecałe 6 godzin ponieważ zaczynaliśmy po godzinie 10:00, wcześniej z przyczyn logistycznych się nie dało. Wiosłowaliśmy więc pod presją czasu, walcząc przy tym z mrozem, który chociaż z pozoru nie był najsilniejszy, dał nam się mocno we znaki – na termometrze w moim aucie tuż przed spływem było jakieś minus cztery stopnie. I w takich oto niesprzyjających okolicznościach wyruszyliśmy w sześcioosobowym składzie na podbój nie znanej nam jeszcze wtedy Rakówki.

Zaczynamy w Bełchatowie, tuż za mostem na ulicy Pileckiego (skrzyżowanie z Nadrzeczną). Nie wyglądało to najlepiej – koryto tak wąskie, że jak przypadkowo zjechałem tyłem nie miałem jak się obrócić…
Na początku rzeka to prosty kanał ciągnący się wzdłuż parku, stopniowo uchodzą do niej inne okoliczne cieki i wody robi się coraz więcej
Kładka pomiędzy ulicą Nadrzeczną a osiedlem Okrzei
Całkiem spory dopływ
Rzeka cały czas prosta jak linijka, wody jest sporo, nie ma problemu z mieliznami
To już most przy ulicy Armii Krajowej
Niewiele dalej kolejny most
Tym razem kolejowy
Momentami pojawia się nawet delikatny nurcik
Pierwsze, nietrudne do pokonania przeszkody
Oraz pierwszy próg – nie przysparza większych trudności
Dalej rzeka ciągle prosta na przestrzał. Mróz daje się odczuć, szczególnie w dłonie. Mam wprawdzie neoprenowe rękawiczki ale na mrozie niewiele one dają
Dopływ nie wiadomo czego. I nie wiem, czy chce wiedzieć co tutaj wpada do Rakówki
Kolejny, niski próg, rzeka robi się coraz szersza
Zabudowania przy ulicy Tylnej w Bełchatowie, widok z kajaka
Kolejny niski próg
Nie napisałem jeszcze, kto uczestniczył w spływie: na niebiesko-fioletowo-białej piranii płynął Krzysztof
Most na ulicy Mostowej w Bełchatowie
Czerwona katana i czarna bluza to Robak
Na ulicy Południowej takie oto wynalazki – 3 rury do wyboru, ciągle Bełchatów
Stary kompan od wiosła – Marek aka Pointer w charakterystycznej czapce, obaj z Robakiem (po prawej, również czerwona Katana) przyjechali ze Starachowic. To, że dotarli na spływ to wielki fart bo rano dostałem telefon, że nie dadzą rady bo klamka zamarzła… Przywołałem Marka do porządku, że w czym mu klamka przeszkadza żeby jechać na spływ no i przyjechał. I na spływie licznik nabitych kilometrów wybił mu kilometr numer 5000, gratulacje
Kolejny i ostatni już most drogowy na terenie Bełchatowa, na ulicy Świętojańskiej (droga krajowa nr 484)
Tuż za mostem niespodzianka: rura idąca idealnie nie tak jak powinna. Męczymy się ale jakoś przechodzimy. Na pierwszym planie Szymon który przyjechał ze mną z Częstochowy a z przeszkodą walczy Dawid (biało-czerwono-szara pirania) który przyjechał razem z Krzysztofem z Dobryszyc. To już któryś z kolei nasz wspólny wypad w tym składzie, bardzo mnie cieszy, że poznałem tylu wariatów pływających zimą
Była rura, to teraz kładeczka. Marek wygina śmiało ciało
Za miastem pojawiają się też pierwsze naturalne przeszkody
Rakówka
Rzeka ciągnie się wzdłuż linii lasu
Rakówka
Zaczyna się… Robak walczy ze zwałką
Było szeroko, nagle Rakówka rozlała się i został tylko wąski przesmyk
Zakończony zwałką
Zwałki przy minusowej temperaturze to nic dobrego
Tak walczyłem ze zwałką że aż zgubiłem wiosło. Marek miał chociaż okazję wziąć do ręki porządne wiosło bo jego było niczym zabrane dzieciom od pontonu-zabawki
Nagle znowu robi się szeroko
W oddali widać elegancką, wielką drewnianą chatę
Tuż przed nią mostek – w miejscowości Bugaj
Marek próbował zaprzyjaźnić się z psem
Woda ledwo mieści się w korycie, jest fajny nurcik i rzeka z każdym kilometrem robi się dziksza
Rakówka
Zaczynają się przeszkody
Jedna za drugą… Działamy zespołowo, większość udaje się pokonać ale nie jest lekko
Tym razem przeciskanie
Rakówka naturalnie się tu kręci i rozlewa, bardzo ładny odcinek
Rakówka, ścieżek sobie prószy. Jest super
Miejscami rzeka zwęża się na szerokość kajaka
Rakówka
Przepraszam którędy do ujścia?
Rakówka
Rakówka
Rzeka kręci od lewej do prawej po dolince otoczonej lasem, dookoła trzciny i mokradła, naturalny, przepiękny odcinek
Rakówka
Rakówka
Rakówka
Rakówka
Rakówka
Znowu zwałka
Trzeba się było nieźle nagimnastykować, Krzysiek w akcji
Ta sama zwałka – Robak
Rakówka
Ci dwaj panowie na zdjęciu są niemożliwi – postanowili, że nie będą wyłazić z kajaka i już. Pełzną brzegiem, dla mnie jest to duża strata energii, mniej namęczę się wysiadając i przenosząc kajak na drugą stronę. Ale jak kto lubi…
Szymon na całej trasie tylko raz wyszedł z kajaka, gdy zmusiły go do tego okoliczności… Trochę się nad nim zlitowałem i go “podholowałem”
Rakówka
Przenoska, część z nas wyszła, cześć twardo siedzi w kajakach
Na tej zwałce Robak wyprawiał niesamowite akrobacje. On cały czas siedzi w kajaku. Tak to jest jak się słucha Szymona
Robak – człowiek o którym trzeba parę słów napisać: na kajaku pływa od kilku miesięcy, zwerbował go Marek i razem jeżdżą na spływy. Robak został jednogłośnie wybrany królem spływu gdyż całą trasę pokonał w bluzie i bez rękawiczek. Tydzień temu płynąc z Markiem zaliczył kabinę lecz wcale go to nie zniechęciło do zimowego pływania. Szacunek i podziwiam wytrzymałości na zimno tego zawdonika
Rakówka
Rakówka
Rakówka
Łuk rzeki
Rakówka
Zalety pływania w grupie na zwałkowych rzekach. Niestety podczas tych akrobacji ucierpiało wiosło Marka. Nie pomogło mu to w dalszej trasie….
Na horyzoncie kolejna niska kładka
W tym miejscu przeciskałem się chyba z 3 minuty…
Rakówka
Rakówka
Ktoś ma tu fajną miejscówkę schowaną w zaroślach
Rakówka nie szczędzi zwałek…
Jesteśmy na wysokości miejscowości Księży Młyn
Most w Księżym Młynie
Trafiamy tutaj również na próg nad którym ciągnie się kładka
Dopływając do progu wydaje się on wysoki jednak rozpoczyna się od krótkiej pochylni a za nią jest już nisko
Rakówka
Rakówka
Za Księżym Młynem wpływamy w przyjemny, leśny odcinek
Rakówka
Na wysokości Chrząstawy
Cały czas nie brakuje przeszkód
Znowu przeciskanie
Drewniany domek, całkiem fajny
Walka z kładką – prowizorką
Rakówka
Most w Rząsawie
Na wysokości Rząsawy
Znowu zaczyna robić się dziko
Ponownie rzeka ciągnie się wzdłuż brzegu lasu
Miejscami pojawiają się meandry
I oczywiście zwałki
Ruiny czegoś starego
Rakówka
Za Rząsawy trafiamy na szereg słupów bardzo wysokiego napięcia – w końcu to okolice elektrowni Bełchatów
Trafiają się tu żeremia na około metr wysokości
I bardzo nieprzyjemne zwałki
I kolejne żeremia
Podstawa słupa
Rakówka
Centralnie na wprost znajduje się elektrownia
Rząd słupów
Rakówka
Miejscami robi się tutaj na prawdę szeroko
Rakówka
Rakówka
Rakówka
Na wysokości Kuźnicy Kaszewskiej dopływamy do mostu, a raczej usypanego przez rzekę wału przez który woda przepływa trzema rurami. A że bobry spiętrzyły poziom to konieczne była przenoska. Przenosił nawet Szymon
Może po zdjęciach tego nie widać ale było już mocno po 15:00 więc czas nas gonił dość mocno. Robak na rozgrzewkę postanawia napić się zimnego energetyka
Szymon już na wodzie
Płyniemy dalej
Rakówka
Na wysokości miejscowości Kuźnica Kaszewska
Most drogowy w Kuźnicy Kaszewskiej
Rakówka
Ciekawostka: ostatnie 3 kilometry Rakówki prowadzą starym śladzie Widawki, którą zupełnie uregulowano i puszczono obok kanałem. Na mapach Google widać doskonale miejsce starego ujścia Rakówki
Rakówka
Ostatnie kilkaset metrów
Ten wiadukt to już Widawka. Udało się dopłynąć do ujścia za widoku! Ale niewiele nam zabrakło…
Widawka szeroka i mało atrakcyjna, wielki rów, wyjątkowo pełen wody
Widawka
Szybko dopływamy do wysokiego progu w Słupi, nad nim kładka, nie spływalny ze względu na nisko zawieszoną kładkę
Woda nieźle sadziła, byłem tutaj parę miesięcy temu latem, mało co wtedy spływało
Dalej już prawie zastał nas zmrok, na domiar złego Robak przy zjeździe do wody zaliczył kabinę… Na szczęście z pomocą Dawida i Krzyśka udało mu się wydostać. Ja popłynąłem przodem i przegapiłem całą akcję
A to już most w Słupi – nasza meta. Musiałem go przepłynąć bo silny nurt nie pozwalał na wyjścia z kajaka a rzeka w tym miejscu to strony kanał, dopiero po kilkuset metrach znalazłem dogodne miejsce do wyjścia z kajaka
Wreszcie koniec – można ogrzać się w aucie. To był bardzo ciekawy spływ, emocji dodawał fakt, że cały czas trzeba było walczyć z czasem aby nie kończyć po ciemku. Ledwo ale udało się. Nie pisałbym się jednak na powtórkę. Dzięki za spływ ekipie, w szczególności Dawidowi i Krzyśkowi za ogarnięcie logistyki. Oby do następnego!

Wideo

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *