Rzeka: Warta – odcinek Częstochowa (ul. Nadrzeczna) – Mstów (meta przy źródle “Stoki”)
Data spływu: 11 listopada 2018
Dystans: około 16 km
Czas spływu: około 5 godzin
Mapa spływu
Opis
Im bliżej spływu, tym większe miałem wątpliwości czy wszystko pójdzie tak jak powinno. Na szczęście okazały się one bezzasadne, obyło się bez większych problemów a z mniejszymi sobie poradziliśmy. W dniu imprezy wszystko działo się tak szybko, że nie zdążyłem nawet dokładnie przeliczyć wszystkich uczestników ponieważ na starcie pojawiły się osoby które wcześniej nie poinformowały mnie o swoim uczestnictwie (co było oczywiście pozytywnym zaskoczeniem). Na miejsce przybyła liczna ekipa z Dobryszyc pod Radomskiem, pojawili się reprezentanci województwa świętokrzyskiego oraz bardzo sympatyczna kajakarka z Rybnika. Reszta uczestników to kajakarze z Częstochowy i okolic, w sumie szacunkowo płynęło nas około 25 osób. Biorąc pod uwagę fakt, iż wydarzanie było promowane głównie na portalach społecznościowych, moim blogu oraz pocztą pantoflową uważam to za dobry wynik. Dodatkowego smaczku dodawał fakt, iż spływem zainteresowały się media ogólnopolskie – praktycznie przez całą trasę towarzyszyła nam kamera TVN24 oraz dziennikarze z Gazety Wyborczej. Było to dla mnie bardzo pozytywna niespodzianka, pierwszy raz miałem okazję oglądać siebie w telewizji. Tyle tytułem wstępu, czas na konkrety czyli fotorelacja z I Częstochowskiego Spływu Niepodległościowego:
O godzinie 9:00 umówiłem się z częścią uczestników na mecie, dosyć sprawnie pakujemy kajaki na przyczepkę i ruszamy na startReszta czekała już na starcie w Częstochowie na ulicy Nadrzecznej, dołączamy do nich po czym wszyscy gorączkowo szykują się do spływuCzęść ekipy już na wodzieWreszcie i mi udało się zwodować, razem z Piotrkiem który był współorganizatorem oraz Tomkiem który bardzo pomógł w organizacji zamykamy stawkęPo kilku minutach udało nam się dogonić “peleton”, ponieważ poziom uczestników był zróżnicowany nie forsowaliśmy tempaPraktycznie wszystkie kajaki miały na sobie biało – czerwone flagi bądź inne patriotyczne motywyPierwsze kilometry na których Warta jest uregulowana idealnie nadawały się na rozgrzewkęJuż za CzęstochowąPodczas spływu panowała bardzo przyjazna atmosfera, uczestnicy chętnie się ze sobą integrowaliKrzysztof z synem (zwany dalej Młodym ponieważ był zdecydowanie najmłodszym uczestnikiem imprezy), jak się okazało Młody trafił na nasz spływ ponieważ… Popsuł mu się komputer. Biorąc pod uwagę, że był to jego drugi raz w kajaku poszło mu całkiem nieźleNa zdjęciu Gosia która pofatygowała się do nas aż z RybnikaPogoda dopisała jak na zamówieniePo kilku kilometrach, tuż przed Mirowem dopływamy do przeszkody – betonowego progu, który okazał się zarazem główną atrakcją spływuUczestnicy chętnie próbowali swoich sił skacząc z proguPrzy próbie forsowania przytrafiła się nawet jedna kabinaJak to mówią – spływ bez kabiny jest nieważny, więc formalności zostały dopełnioneDawid który zaliczył kabinę nie dał jednak za wygraną i postanowił zmierzyć się z progiem raz jeszcze – tym razem wszystko poszło tak jak powinnoCzęść uczestników obniosła próg, największym zaskoczeniem był Młody, nie dogadał się z ojcem który polecił mu przenieść kajak i w konsekwencji skoczył z progu w ślad za swoim tatą, niestety pojawił się na progu tak nagle, że nie zdążyłem tego sfotografować, nagrałem jednak bardzo fajny film na którym widać całą akcję (film do obejrzenia pod koniec relacji).Foto Piotrek, na miejscu pojawiła się nawet ekipa konnaTrochę czasu zeszło nam na progu bo czekaliśmy jeszcze, aż Dawid przebierze się po kabinie po czym ruszyliśmy dalej. Na zdjęciu skałki na wysokości MirowaOd czasu do czasu niski stan wody dawał się we znaki, głównie na niewielkich, kamiennych bystrzachNa wysokości MirowaTuż za mostem w Mirowe przpływamy przez “bramę Warty” czyli dwa wapienne ostańce na lewym i prawym brzegu, ten z lewej to skała Balika, z prawej (niestety niewidoczny z rzeki) to skała Jasia i MałgosiNa skale Balika bardzo często można spotkać amatorów wspinaczkiIm dalej od Częstochowy tym robi się piękniej, widać tutaj jurajski charakter WartyTempo raczej spacerowe, odcinek niezbyt długi więc nie ma się co za specjalnie śpieszyćZa Mirowem zaczyna robić się ciekawiej – bobry zapewniły nam atrakcję w postaci zwalonych drzew pod którymi trzeba przepłynąć, na zdjęciu Młody walczy ze zwałkąDodatkowy problem na zwałkach stanowiły flagi przymocowane do kajaków, trzeba było uważać aby nie zgubić narodowych barwZa Mirowem Warta nabiera dzikiego charakteruMożna odnieść wrażenie, że fragment do progu i za progiem to dwie zupełnie inne rzekiCałkiem zielono jak na listopadKolejne przeszkody do pokonaniaNa spływie niespodziewanie pojawił się Bartek, miło zobaczyć kolejną Piranię w akcjiBardzo przyjemny kawałek WartyWysokie, zalesione brzegi zawsze ładnie się prezentująNa wysokości Jaskrowa czekała na nas kamera TVNuKróciutka przerwa na rozprostowanie nóg i lecimy dalejWarta za Jaskrowem robi się węższa i bardziej kręci niż na poprzednich fragmentachNa zdjęciu w dwójeczce samemu płynął Maciej który jest ratownikiem, z takim człowiek zawsze czuje się bezpieczniejTen fragment ze względu na liczne drzewa w korycie rzeki mógł być uciążliwe, szczególnie dla początkujących kajakarzyJednak wspólnymi siłami wszystkim udało się pokonać nawet najbardziej uciążliwe miejscaNa zdjęciu dwuosobowa reprezentacja z województwa świętokrzyskiego – z przodu Marek, mój bardzo dobry kompan z którym zaliczyłem kilka świetnych spływów a z tyłu Robak – kumpel Marka który został przez niego zwerbowany do pływania bardzo niedawno, z tego co się dowiedziałem Robak siedział w kajaku po raz trzeciTutaj mamy spokojniejszy fragment rzekiJednak po chwili znowu pojawiają się przeszkoda i trzeba jakoś między nimi manewrowaćPowoli posuwamy się do przoduMiejscami robi się na prawdę ciasnoZdarza się, że kajak zatrzymuje się na ukrytych pod wodą kłodach, powoli jednak udaje się pokonać każdą przeszkodęNa zdjęciu kolega z pracy – Kuba ze swoją dziewczyną Olą. Oboje nie są zbyt obyci z wiosłem jednak bardzo dzielnie radzili sobie na tym trudnym odcinkuOdcinek choć trudny był bardzo malowniczyA tutaj Młody w mojej Pirani. Zamieniliśmy się na łódki podczas postoju w Jaskrowie, widziałem, że chłopak męczył się ze swoim kajaczkiem który bardzo myszkował mu na boki, kiedy przesiadł się do Pirani szło mu znacznie lepiej. Od razu, mimo małego doświadczenia poczuł też różnicę w sterownościPonownie spotykam na szlaku BartkaDalej przepływamy przez trzcinowisko, latem w tym miejscu zieleń aż razi w oczyDopływamy wreszcie do wyspy przed Mstowem – do niedawna spłynąć można było wyłącznie prawą odnogą na której znajduje się niewielkie bystrze, teraz spławna jest również lewa odnoga ponieważ firma Tyrolki zrobiła porządek z progiem wodnym po starym młynieTeraz mamy tu łatwe do spłynięcia bystrze, należy jednak uważać na pozostałości po starym młynie, czyli sterczące, drewniane kołkiA to już most we Mstowie, chwilę wcześniej na pinku pod mostem została zaliczona druga kabina na tym spływieWszyscy zbieramy się w umówionym miejscu pod skałą MiłościTutaj ma miejsce część oficjalna – odpalamy race oraz śpiewamy hymnPiotrek przygotował na spływ mistrzowską konstrukcję – szacun!Piotrek na tle skały MiłościSpływ zakończyliśmy kilkaset metrów na skałą Miłości, tuż przy źródełku “Stoki”, do pokonania mięliśmy jeszcze nieprzyjemny przy tak niskim stanie wody bród, który przysporzył części uczestników niemałych problemówDopłynęliśmy na miejsce idealnie, tuż przed zachodem słońcaPo spływie prawie wszyscy uczestnicy wzięli udział w ognisku integracyjnym, można było usmażyć kiełbachę, ogrzać się oraz porozmawiać o sprawach kajakarskich i nie tylkoNa miejscu nie zabrakło też pirotechniki o którą zadbał Piotrek, ekipa z Dobryszyc też przyjechała nieźle przygotowanaA na koniec był nawet fajerwerki
Wideo z forsowania progu w Mirowie:
Podziękowania
Kolejność przypadkowa:
Dla Piotrka – za współorganizację imprezy
Dla Mateusza – za pomoc w organizacji imprezy pomimo iż sam nie mógł w niej uczestniczyć
Dla Tomka – za bezinteresowną pomoc w organizacji
Dla Klaudii i Edyty – za wsparcie logistyczne
Dla Szymona i firmy Tyrolki – za zaufanie i powierzenie sprzętu oraz za udział w spływie (i nie pokonanie całego odcinka w 1.5 godziny jak to Szymon ma w zwyczaju)
Dla Dawida – za wystruganie eleganckich drzewców do flag oraz za ogarnięcie pirotechniki
Dla Macieja – który czuwał nad całością czujnym okiem ratownika
Dla dziennikarzy TVNu i Gazety Wyborczej – za zainteresowanie akcją
Dla serwisów które opublikowały lub udostępniły informacje o naszym wydarzeniu – czest.info oraz wczestochowie.pl
Dla wszystkich uczestników – za udział w imprezie oraz pozytywny klimat który stworzyliście
Jeszcze raz jako organizator główny dziękuję wszystkim razem i każdemu z osobna za udział w imprezie, mam nadzieję, że za rok znowu zobaczymy się na rzece! (a może nawet wcześniej?)
2 Replies to “I Częstochowski Spływ Niepodległościowy – relacja”
Piękna impreza i sporo fajnej zabawy. Aż żal, że nie zajrzałem. Ale gdyby mi beret zryła stara propaganda (do niedawna jedynie słuszna), dopierdzieliłbym się do rac. Użycie środków pirotechnicznych w czasie manifestacji jest nielegalne i daje powód do jej rozwiązania. A propagandystom z Wyborczej czy TVN-u daje powód do szufladkowania manifestantów jako “kiboli, neonazistów (i innych niepostępowych brzydali)” ;).
2 Replies to “I Częstochowski Spływ Niepodległościowy – relacja”
Piękna impreza i sporo fajnej zabawy. Aż żal, że nie zajrzałem. Ale gdyby mi beret zryła stara propaganda (do niedawna jedynie słuszna), dopierdzieliłbym się do rac. Użycie środków pirotechnicznych w czasie manifestacji jest nielegalne i daje powód do jej rozwiązania. A propagandystom z Wyborczej czy TVN-u daje powód do szufladkowania manifestantów jako “kiboli, neonazistów (i innych niepostępowych brzydali)” ;).
No i piękną imprezę przygotowałeś – wielkie gratulacje