Ten spływ był pożegnaniem z zimą. Tak przynajmniej wynika z prognoz. Arktyczne mrozy w tym roku przyszły do nas dość późno bo pod koniec lutego i przeciągnęły się do pierwszych dni marca, kiedy na ogół wszyscy spodziewają się już początku wiosny. Załapaliśmy się praktycznie na ostatni dzień mrozów, termometr w aucie wskazywał -8 stopni, na szczęście niską temperaturę rekompensowało świecące non stop słońce i minimalny wiatr. Cała akcja wynikła dość spontanicznie, w piątek zadzwonił do mnie Szymon z wypożyczalni Tyrolki.pl i zapytał, czy nie popłynęlibyśmy czegoś jutro? W sumie nic nie planowałem bo samemu pływać mi się nie widziało ale skoro znalazł się kompan głupio byłoby odmówić. No i popłynęliśmy. Popłynął z nami również mój kolega z pracy – Maciek, dla którego był to debiut na kajaku! Już od dłuższego czasu odgrażał się, że ze mną popłynie i w końcu się to udało.
Ponadto trafiła mi się dobra okazja na przetestowanie, czy dam radę wytrzymać w swoim kombinezonie kajakarskim na mrozie. I było całkiem nieźle jeśli chodzi o komfort termiczny, pomijając ręce. Miałem na sobie trzy pary skarpetek (w tym jedne narciarskie), odzież narciarską termiczną z Decathlona (bluzka + spodnie), do tego jeszcze zwykła bawełniana para kalesonów i bluzka, na to suche spodnie i kurtka. Na nogi buty górskie bo wydają mi się cieplejsze od neoprenów, na twarz kominiarka narciarska i neoprenowy czepek. Najgorzej było z palcami – rękawice neoprenowe po zamoczeniu średnio trzymają ciepło na mrozie, ale nie było też kto wie jakiego dramatu. Na przyszłość będę szukał jakiejś alternatywy dla marznących rąk, być może pomogą ogrzewacze chemiczne albo rękawiczki typu łapawice? Szymon również miał neoprenowe rękawiczki, z tą różnicą, że z otwartą dłonią oraz wszystkie palce złączone razem (poza kciukiem) – podobno to troszkę pomaga. I jeszcze obowiązkowy termos z ciepłą herbatą i można płynąć. Aha, swoje robi też fartuch – dzięki niemu w kabinie kajaka tworzy nam się komora termiczna i całkiem przyjemnie grzeje w dupsko.
Tyle gadania, czas na konkrety czyli foteczki 🙂
Zaczęliśmy w Częstochowie przy ulicy Nadrzecznej. Ja płynąłem Pyranhą, Szymon górskim Daggerem a Maciek dostał Trapera.Maciek po pierwszych 3 minutach w kajaku 🙂Poza nami po rzece pływały kaczkiPo kilkuset metrach pojawił się pierwszy problem…Jak na lodowisku. Najgorzej było wskoczyć na taflę lodu, później jakoś szło. Sprawdziło się tutaj rozkładane wiosłoW dwóch miejscach musieliśmy przebijać się przez lódLewa płynie, prawa zamarzniętaTutaj jakiś kanałCzęstochowski odcinek najeżony jest małymi progamiMaciek ćwiczy manewry, w tle częstochowski most nad DK1 – popularną gierkówkąZnowu rzeka skuta lodem, tym razem Szymon robił za lodołamaczI w końcu dopłynęliśmy do połączenia dwóch częstochowskich odnóg Warty. Po lewo KucelinkaKolejny most drogowy kilkaset metrów po połączeniu się odnógKolejny mikro prógPowoli opuszczamy miejskie terenyWylot oczyszczalni ścieków “Warta” na obrzeżach CzęstochowyFajny graffiti przy rzecePowoli zaczynają się jurajskie krajobrazy – teren robi się lekko górzysty oraz pojawiają się skałkiTrafiły się i łabędzieTutaj pojedyncza sztukaKolejny mini prógZbliżamy się do progu w MirowieMaciek przenosi kajak, raz, że traper średnio nadaje się do skakania progów, dwa, że skakanie progów na pierwszym spływie to trochę za wiele, tym bardziej przy panującej temperaturzeSpłynęliśmy z Szymonem próg, Maciek strzelił nam kilka fotek ale niestety jeszcze one do mnie nie dotarły. Sam nagrałem film z akcji, niestety nie mam zamykania do baterii w kamerce i podczas nagrywania wysunęła się bateria i filmik przepadł 🙁Skałki w MirowieCo jakiś czas trafiają się malutkie progiJurajskie klimatyMost w MirowieSkała Balika na wysokości MirowaJeszcze raz skała BalikaWidoczki pierwsza klasaTablica informacyjna – szlak wodny Warty odcinek Częstochowa – Mstów. Dlaczego stoi akurat tutaj a nie w Częstochowie? Nie wiadomo, zresztą wygląda na wiekowąWarta dopiero za mostem w Mirowie płynie naturalnym kopytem, wcześniej to przekopany kanałBrzegi rzeki nagle zarosłySzymon pędzi jakby go gonili. Całe szczęście, że zdecydował się na kajak górski bo jakby płynął turystykiem raczej byśmy go nie dogonili 🙂Tutaj wyrzucona do Warty lodówka – wydaje mi się, że dryfuje sobie tutaj od roku. Szymon postanowił puścić ją z prądem – być może dopłynie do miejsce, gdzie ktoś wyciągnie ją z rzeki?Rzeka nabrała zupełnie innego charakteru, zaczęła się kręcić i od razu zrobiła się bardziej wymagającaNadwarciańskie widokiW słońcuPłyniemy sobieZdjęcie ukośne 😀Fajna skarpaCały czas przyświecało nam słońceLeżące drzewoDopływamy do Jaskrowa, na lewym brzegu altankiFajne miejsce biwakowe w JaskrowieMost pomiędzy Jaskrowem a SiedlcamiMróz nie odpuszczaPierwsza zwałka Maćka pokonana z małą asekuracją SzymonaJa przepływam zwałkę jako ostatni, widać, że bobry zrobiły sobie tutaj niezłą imprezęPłyniemy dalej, rzeka cały czas kręciDopływamy do kolejnej zwałkiJak to zwykle bywa na rzece – tam gdzie robi się zator łapią się wszystkie śmieci dryfujące rzeką…Pokonujemy zwałkę numer dwaRzeka dalej płynie swoim naturalnym biegiemTen odcinek jest dość mocno zarośnięty, trzeba uważać żeby o coś się nie zahaczyćLecimy dalejMaciek na kajaku radził sobie doskonaleCały czas mamy ekstra widokiW oddali widać zabudowaniaW tym miejscu było blisko kabiny, nurt był dość silny na zewnętrznym łuku a koryto zatarasowała gałąź, niby niewielka ale skutecznie uniemożliwiała przepłynięcie. Maciek próbując ją ominąć chyba o coś się zahaczył, w efekcie czego jego kajak niebezpiecznie się nachylił, do wywrotki zabrakło milimetrów… Na szczęście refleks go uratował. Ale emocje były.Kolejna wylot oczyszczalni, za JaskrowemPołamane drzewoWartaW pełnym słońcuDopływ jakiegoś rowuBrzozowy lasBobrochronyA tu rozkładana kładka – chyba pierwszy raz widzę taki wynalazekTo już MstówPrzed nami wyspa oraz rozwidlenie – wybieramy prawą odnogę, na lewej znajduje się zrujnowany próg przy nieistniejącym już młynie najeżony drewnianymi palami.Prawa odnogaNa prawej odnodze znajduje się bystrze, bez większych problemów można je jednak spłynąćWidok z góry na bystrzeBystrze – widok z dołuLecimy dalejTutaj spływają się obie odnogiMstów, w tle zabytkowy kościół – Sanktuarium Matki Bożej Mstowskiej MiłosierdziaMost w MstowieZaraz za mostem mamy eleganckie altanki – super miejsce na postójSkała miłości w MstowiePrzepiękny ostaniec wapienny znajdujący się bezpośrednio przy rzece w MstowieNiestety skała od góry zaczyna się kruszyć…Płyniemy dalejKolejny mały prógW oddali widzimy górę 3 majaNasz spływ kończymy tuż pod górą, spod której bije źródełkoDopływ źródlanej wody – chłopaki już na lądzieRękawiczki Maćka po spływieSpod skał wypływa wodaWijące pojedyncze źródełkoGrupa mniejszych źródełKrystaliczna woda wpada do WartyA na miejscu pan przyszedł z całą torbą rzeczy zaczerpnąć źródlanej wody 🙂
I to by było na tyle. Cieszę się, że udało mi się na ostatnią chwilę zaliczyć spływ w mroźnych warunkach oraz że zwerbowałem kolejną osobę do pływania. Wielki szacun dla Maćka za decyzję o spływie w trudnych warunkach oraz za pokonanie trasy bez wywrotki 🙂 Jutro powinienem mieć zdjęcia od Szymona – któremu również dziękuję za nakręcenie spływu, logistykę oraz udostępnienie sprzętu do pływania dla Maćka – oczywiście polecamy Tyrolki 🙂
2 Replies to “Lodowy spływ Wartą, Częstochowa – Mstów”
Siemka. To moja główna trasa spływu bo przy domu i urokliwa (zrzucam się na Kucelince powyżej mostu na ul. Mirowskiej)
Był spływ w śniegu, podczas mrozu, teraz czekamy na wiosnę! Zdjęcia są tak pełne słońca, że mrozu nie widać! Najważniejsze,że nikt się nie rozchorował! Byle do wiosny!
2 Replies to “Lodowy spływ Wartą, Częstochowa – Mstów”
Siemka. To moja główna trasa spływu bo przy domu i urokliwa (zrzucam się na Kucelince powyżej mostu na ul. Mirowskiej)
Był spływ w śniegu, podczas mrozu, teraz czekamy na wiosnę! Zdjęcia są tak pełne słońca, że mrozu nie widać! Najważniejsze,że nikt się nie rozchorował! Byle do wiosny!